Gaba jeździ na nartach
31.12.2014
|
W Sylwestra wypadliśmy z Gabą na narty do Gołdapi (z okolic Olecka to niedaleko). To znaczy ja i Gaba. W efekcie brak dokumentacji zdjęciowo-filmowej (uznałem, że pilnowanie, gdzie dziecko zjeżdża samo w sobie stanowi wystarczająco obciążające poznawczo zajęcie), ale za to piszę notatkę. Stok do nauki całkiem spoko, z resztą i tak obstawialiśmy tylko "oślą łączkę". Ceny atrakcyjne. Warunki śniegowe świetne. Tylko trochę nieprzyjemnie wiało, ale jakoś bardzo nam to nie przeszkadzało.
Choć jadąc na stok byłem pełen obaw o to, jak nam się z Gabą ułoży współpraca (i to mimo że Gaba była bardzo entuzjastycznie nastawiona do całego przedsięwzięcia), to w praktyce wszystko przebiegało doskonale. Gaba opanowała:
- ideę obciążania narty (z czym miała początkowo duży problem, bo np. niby robiła pług, ale nie obciążała przodów, więc zbyt skuteczny to on nie był); chciałem przy tym zaznaczyć niezwykłą cierpliwość mego Dziecka, które było w stanie w spokoju wysłuchać(!) przydługie wywody taty, zrozumieć je, a potem wcielić w życie;
- stanie bokiem do stoku;
- wstawanie po upadku (przede wszystkim, że trzeba: 1) usiąść na pupie, 2) wyciągnąć spod tejże nartę "wyższą" i przełożyć ją poniżej swego siedziska, 3) upewnić się, że narty są prostopadle do stoku, 4) dopiero brać się za wstawanie).
Poza tym bardzo szybko przypomniała sobie, jak się wpina w orczyk (taką "maksiwyrwirączkę" występującą na oślich łączkach - coś strasznego, jeśli masz poniżej 150cm wzrostu i chcąc nie chcąc musisz to trzymać rękami przed sobą).
Pozwoliło nam to po paru zjazdach przejść do ćwiczenia (w miarę) kontrolowanych skrętów... i Gaba poczuła, że jeździ! To znaczy ma subiektywne poczucie kontroli nad nartami i nie boi się jechać (a nawet, co bardzo cenne, nie boi się czasem wywrócić). Co więcej, przejawia pewien pociąg do prędkości, co wobec ogólnej strachliwości mego dziecka wywarło na mnie spore wrażenie. No i jest w stanie wykonywać mniej-więcej te manewry, o które ją się prosi (choć przestrzennie trzeba oczywiście jej trasę planować z dużym marginesem bezpieczeństwa). Ostatnie dwa zjazdy Gaba wykonała bez zatrzymania i bez wywrotki, całkiem sporo skręcając. W sumie na stoku spędziliśmy nieco ponad 2h, odbywając 14 zjazdów (z oślej łączki) i do domu przegnało nas zmęczenie, a nie zniechęcenie.
Słowem teraz nic, tylko jeździć więcej... co jednak nie było nam dane, bo już następnego dnia śnieg zaczął intensywnie spływać. Liczymy, że uda nam się kontynuować rozwój umiejętności narciarskich w czasie ferii międzysemestralnych (już pod koniec stycznia)... byle był śnieg.
Tomek
Nawigacja:
../ powrót do menu głównego
© Tomek Żółtak 2008-2010 |