Beskid Mały
22.08.2021
W niedzielę pojechaliśmy na dwu-rodzinną wycieczkę w Beskid Mały. Co prawda początkowo w planie był Żywiecki, a dokładniej Czantoria, ale okazało się, że dużo trudniej tam dojechać, wybraliśmy więc Beskid Mały, w który można się było dostać bez problemu. Niestety Dominikę rozłożyła bliżej niezidentyfikowana choroba (objawiająca się wyłącznie gorączką i osłabieniem), więc została pod opieką Basi w Tychach. O 8:31 ruszyliśmy pociągiem ze Żwakowa i dojechaliśmy w 1 h do Wilkowic-Bystrej (400 m n.p.m.), skąd ruszyliśmy zielonym szlakiem na Magurkę Wilkowicką (909 m n.p.m.). Zajęło nam to ~2:45 h, z czego Julka przetuptała godzinę cięgiem i połowę reszty w zmianach 10 min. noszenia, 10 min. tuptania. Na Magurce zabawiliśmy dłużej posilając się kanapkami z domu i frytkami ze schroniska (długa kolejka). W sumie zeszła się nam 1h. Dalej ruszyliśmy grzbietem na Czupel (933 m n.p.m.), czyli najwyższy szczyt Beskidu Małego. Zabrałoto nam to ~1:05 h, z czego Julka przetuptała ~50 min. (z niejakim marudzeniem). Na Czuplu zjedliśmy ciasto od Basi i popatrzyliśmy na szybowce, które akurat nad tę górę były wyholowywane i łapały tam komin. Popas trwał trochę poniżej 0,5 h. Z Czupla do stacji w Łodygowicach (370 m n.p.m.) schodziliśmy czerwonym szlakiem (~2:30h, z czego Julka już większość była niesiona) i szczęśliwym zbiegiem okoliczności złapaliśmy jeszcze minimalnie opóźniony pociąg o 17:10. Niestety był tłok i niektórzy trochę się w tej drodze powrotnej nastali. Łącznie ~15 km, 770 m podejść i 810 m zejść zajęło nam 7:44 h (co daje ~2,9 GOT/h), ale za to w jakim składzie! |
Nawigacja:
../ powrót do menu głównegoNawigacja:
../ powrót do menu głównego
© Tomek Żółtak 2008-2010 |