Kłodzko
12.07.2019
W ramach odpoczynku oraz w związku z pogorszeniem pogody udaliśmy się do Kłodzka... ale dużej liczby schodów i tak nie uniknęliśmy. Zwiedziliśmy Twierdzę i podziemną trasę turystyczną. W ogóle to Kotlina Kłodzka i okolice to jest świetne miejsce jak ktoś lubi klimaty górniczo-militarne. Pełno tu byłych kopalni, pruskich twierdz, podziemnych tras i tajnych niemieckich kompleksów (rzecz jasna wydrążonych w skale). W Twierdzy zwiedziliśmy korytarze kontrminowe oraz dowiedzieliśmy się trochę ciekawych rzeczy o służbie w pruskiej armii przełomu XVIII i XIX w. Np. że ~40% składu armii pruskiej stanowili obcokrajowcy (rzecz jasna głównie Niemcy, ale nie z terenu Prus), albo że szeregowi armii pruskiej mogli się żenić (i ich rodzinom gwarantowano lokum - Prusacy stawiali rodzinne budynki koszarowe (choć standard nie sądzę, by był wysoki). A także, że poddani pruscy zwykle odbywali swoją - nominalnie 20-letnią - służbę wojskową w trybie w dużej mierze zaocznym (rzecz jasna, jeśli akurat nie było wojny), tzn. po kilku latach służby występowali o kilkumiesięczny urlop i co do zasady go dostawali... i mogli to regularnie powtarzać. W efekcie w ciągu roku służyli w wojsku 3-4 miesiące, a resztę mogli spędzić na własnych śmieciach, pracująca dla gospodarczego wzrostu Królestwa. Armia miała rzeszę przeszkolonych i łatwych do zmobilizowania żołnierzy, a przy tym przez dwie trzecie roku nie musiała łożyć na ich utrzymanie (w okresie urlopu żołdu nie wypłacano). I jeszcze jedna ciekawostka: w okresie pokoju żołnierz pruski dostawał z przydziału dziennie 2 funty chleba (trochę mniej, niż kilogram) i gdzieniegdzie piwo... i tyle. Generalnie jednak musiał żywić się sam (za żołd), w szczególności żołnierze sami sobie gotowali. |
Nawigacja:
../ powrót do menu głównegoNawigacja:
../ powrót do menu głównego
© Tomek Żółtak 2008-2010 |