Monte Cevedale
28.06.2022
Prognozy pogody były kiepskie, co zmotywowało nas do wczesnego wstawania. Na szczęście planowana wycieczka nie była zbyt długa: nieco mniej niż 600 m w górę i w dół oraz ~7 km w poziomie, co zajęło nam 5:10 h (start 6:40, powrót 11:50). Naszym celem były Monte Cevedale (3769 m n.p.m.; co ciekawe, brak niemieckojęzycznej nazwy) i Zufallspitzen (Cevedale II; 3757 m n.p.m.). Trasa wiodła w całości po lodowcu, który nawet od rana był już dosyć rozmiękły (temperatura w nocy nie spadało poniżej 0), a do tego szczeliniasty. Co cięższych uczestników czekało więc wiele radosnego taplania się w śniegu po kolana, a niekiedy nawet głębiej. Wbrew obawom części ekipy o swoją formę nikt powyżej 3000 m nie wymiękł. Przemiękły za to kompletnie moje buty. Wracając minęliśmy jeszcze dwóch przewodników z klientami, którzy najwyraźniej nie podzielali naszych obaw związanych z pogodą - może i słusznie, bo żadna straszna burza nie nastąpiła (choć nieco przed południem istotnie zaczęło kropić), ale o ile my mogliśmy sobie jeszcze ze szczytu popodziwiać okoliczne lodowce (są wszędzie wkoło), o tyle oni już raczej za wiele nie zobaczyli. |
Nawigacja:
../ powrót do menu głównegoNawigacja:
../ powrót do menu głównego
© Tomek Żółtak 2008-2010 |