Na rozgrzewkę postanowiliśmy zrobić wschodnią część przełomu Hornadu, a potem wyjść na Klasztorisko. Pogoda miała być stabilna, ale jednak trochę popadało.

Start koło 9:00. U ujścia Klasztorskiej Rokliny byliśmy chwilę przed 12:00 (7 km zasadniczo po płaskim ale z atrakcjami). Co prawda w tym momencie pokropujący wcześniej niezobowiązująco deszczyk postanowił się jednak rozpadać, ale morale było dobre, więc po krótkiej przerwie na węglowodany postanowiliśmy zapoznać się z rokliną, zamiast wychodzić na Klasztorisko grzbietem. Zajęło nam to kolejną 1 h (1,2 km + 200 m w górę), w czasie której szczęśliwie się wypadało. Roklina była całkiem ładna, choć krótka i pozwalała zobaczyć, co czeka nas w dniach następnych (w większej skali).

Popas na Klasztorisku trwał 1,5 h, po czym nieco przed 14:30 ruszyliśmy z powrotem. Rozdzieliliśmy się przy tym - ja wziąłem Gabrysię i zeszliśmy ostro żółtym szlakiem do doliny Bielego Potoku, żeby potem z jego biegiem udać się do Hornadu, a reszta ekipy poszła grzbietem niebieskim szlakiem. Tenże na końcu przy zejściu w dolinę Hornadu okazał się niestety również stromy, a do tego nieco błotnisty, więc zejście nim zajęło nieco ponad 1 h, a dojście do chałupy Czingowie kolejna 1 h (całe zejście ~6 km, 200 m podejść i 500 m w dół ~2,5 h).

Łącznie ~14 km i 300 m różnicy wysokości (i tyleż podejść zliczonych barometrycznie z mojego zegarka), ale mapy.cz twierdzą, że nawet 800 m podejść i zejść (co jest jednak niewiarygodne).. zajęło nam w każdym razie ~5,5 h chodzenia (licząc zachowawczo ~3 GOT/h) plus 1,5 h długiego popasu.

W każdym razie inauguracja wypadła pomyślnie - wszyscy bez problemu poradzili sobie z atrakcjami i kondycyjnie też było nieźle.