Wysokie Taury - do Johannishütte
11.09.2024
Niż genueński, który za kilka dni miał przynieść w Austrii, Czechach i Polsce falę powodzi zmusił nas do zmiany naszych pierwotnych planów, skrócenia wyjazdu i odwrotu z Taurów najkrótszą drogą (dającą szanse w miarę bez problemu dotrzeć z powrotem do samochodu zaparkowanego w Tauern), czyli na południe. Póki co mieliśmy jednak przed sobą jedyny dzień pięknej pogody, która zresztą całkiem się przydała, bo forsowanie Obersulzbachtörl (2918 m) było z powodu niedawnego zawału skalnego (ostrzegali nas przed nim już w Defreggerhausie) zdecydowanie niebanalne. Z Kürsingerhütte (2558 m) ruszyliśmy około 7:10, najpierw tracąc wysokość, by koło 7:50 zacząć podejście na przełęcz. Było ono całkiem przyjemne, choć ~2800 m trzeba było założyć raki, bo kamienie zaczęły być niebezpiecznie śliskie. Pod samą przełęczą, wyjście na którą od pn. było ubezpieczone krótką ferratą, nastąpił niestety obryw skalny, który uczynił fragment tejże ferraty mocno przewieszonym... Zameldowaliśmy się pod nim koło 9:30. Próbę ominięcia tego fragmentu wspinaniem musieliśmy odpuścić, bo był tam trudny punkt, pokonania którego nie było z czego przyasekurować. W związku z tym Mateusz wybrał małpowanie, po którym miał jeszcze sporo zachodu z wyjściem nad przewieszony próg. Następnie wciagnęliśmy plecaki na linie, a ja, mogąc już sobie powisieć na górnej asekuracji, obszedłem przewieszenie wspinając się obok. Niemniej nie był to koniec wyzwań, bo zaraz obok na ferracie była pionowa, tarciowa płyta, która była oblodzona i na tymże oblodzeniu wymagała przepinki (a zaraz za nim pionowe, tarciowe wyjście w górę, na szczęście już bez lodu). Założyliśmy więc znowu raki i o 10:44 wygrzebaliśmy się w końcu na przełęcz Obersulzbachtörl (2918 m). Zejście z przełęczy było uciążliwe, bo będąc całkiem strome prowadziło przez paskudny rumosz skalny, w którym trzeba było uważać na każdy krok (a i tak ja rozdarłem sobie rakiem nogawkę spodni, a Mateusz nawet delikatnie zranił się w łydkę). Zszedłszy na ~2700 m (co zajęło nam kolejną godzinę!), nad wytopisko będące źródłem potoku Dorferbach zdjęliśmy raki i chwilkę odpoczęliśmy. Czekało nas jeszcze prawie 6 km drogi (i 600 m zejścia) w dół doliny do Johannishütte (2121 m). Gruz robił się stopniowo coraz drobniejszy, aż zaczął ustępować miejsca trawie, a wokół nas zaczęli pojawiać się mniej ekstremalni turyści, robiący sobie spacer z Johannishütte w górę doliny i z powrotem. Po trawersie Venedigera poprzedniego dnia nie byłem już wzorcem świeżości i pod schronem zameldowałem się ostatecznie koło 14:00. Ogółem 8,7 km, 506 m podejść i 874 m zejść w niecałe 7h (13,7 GOT, średnio około 2 GOT/h i 2,6 AV/h, ale też 1:15h zajęło nam forsowanie obrywu skalnego pod przełęczą). |
Nawigacja:
../ powrót do menu głównegoNawigacja:
../ powrót do menu głównego
![]() |
© Tomek Żółtak 2008-2010![]() |